środa, 20 listopada 2013

Chapter 5.

Obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez ogromne okno znajdujące się tuż przed łóżkiem , w którym spałam przez ostatnie dwie noce. Miejsce obok mnie było puste co oznaczało, że Harry już wstał. Ociążale podniosłam się z łóżka i leniwym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Gdy byłam już ubrana zaszłam na dół. Jedyne co tam zobaczyłam to jeden wielki bałagan, a Louisa i Harry'ego nie ma. Pozostawiając wszystko w takim samym stanie ruszyłam do kuchni gdzie zaczęłam szykować sobie śniadanie. Podczas gdy już byłam w trakcie spożywania posiłku w domu rozległ się dźwięk otwierających się drzwi. Po chwili do salonu wszedł widocznie zdenerwowany Harry.
-Jest Louis?-spytał na co pokiwałam przecząco głową.
-Kurwa.-zaklną cicho pod nosem i wyszedł z domu trzaskając mocno drzwiami. Dokończyłam śniadanie i wróciłam do pokoju. W mojej głowie roiło się od pytań na które nikt nie udzieli mi póki co odpowiedzi.

Jest już wieczór, cały dzień spędziłam w pokoju, ani Harry ani Louis jeszcze nie wrócili. Nagle mnie oświeciło. Zbiegłam szybko na dół i ruszyłam w kierunku drzwi. Już miałam je otwierać, ale ktoś mnie uprzedził. Był to Harry.
-Gdzie się wybierasz?-spytał. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Nie powiem mu chyba, że chciałam stąd wyjść. On cały czas stał przede mną i nie spuszczał ze mnie wzroku. Speszona tą sytuacją spuściłam głowę i zaczęłam przyglądać się tej jakże ciekawej w tym momencie podłodze.
Wyminął mnie głośno wzdychając i ruszył w stronę kuchni. Ja ciągle stałam w przedpokoju w bezruchu. Dopiero po paru minutach się ocknęłam i ruszyłam do pokoju. I w taki oto sposób spędziłam dzisiejszy dzień, na siedzeniu i rozmyślaniu. Jestem też bardzo ciekawa czy moi rodzice się wogóle skapnęli, że mnie nie ma w domu.
----- Perspektywa Harry'ego -----
Gdy siedziałem w kuchni i jadłem jedną z przygotowanych przeze mnie kanapek do domu wparowali zdenerwowani Niall i Louis.
-Co się dzieje?-spytałem po chwili
-Prawie nas złapali, było blisko, ale udało nam się uciec-zaczął Louis.
-Jeszcze trochę i nas złapią, zobaczycie.- Niall był już naprawdę zdenerwowany, ale nie można mu się dziwić.
-Rozumiem chłopaki, ale z tym nie będzie łatwo skończyć i dobrze o tym wiedzieliście, kiedy w to wchodziliście - mówiłem całkiem spokojnie, żeby wywołać żadnej awantury, nie chciałem, żeby naszą rozmowę usłyszała Megan.
-No dobrze, ale mnie to już przerasta.
Nie wiem czy dam radę dalej tak pociągnąć. Co jak nas złapią? Co wtedy? Będziemy gnić w pierdlu? No właśnie!-krzyczał coraz głośniej.
-Niall, obiecuję ci, ze nas nie złapią. Możesz mi wierzyć -zapewniałem go.
-Nie wycofam się, bo wiem, że jest już na to za późno, ale ... chcę abyście narazie działali beze mnie.
-Zgoda. Ale dobrze o tym wiesz, ze nic ci to nie da.
-Wiem, ale chcę po prostu trochę od tego odpocząć. Dobra ja już lecę. Cześć.-powiedział i wyszedł. Louis bez słowa skierował się do swojego pokoju, a ja też zdecydowałem się pójść do swojego.
----- Perspektyw Megan -----
Wstałam dość wcześnie, zbliżała się ósma. Wolnym krokiem zeszłam na dół. W kuchni był Louis. w pośpiechu jadł śniadanie.
-Cześć. - uśmiechnęłam się do niego, ale on tylko przelotnie na mnie spojrzał i mruknął ciche"cześć", po czym wyszedł z domu. Znowu zostałam sama... chyba... ale Harry'ego raczej też nie ma. Po zjedzeniu pysznego jogurtu owocowego poszłam się ubrać. Potem weszłam do salonu, by pooglądać trochę telewizji. Od kilku dni nie korzystałam z Internetu, telefonu czy telewizora. Nie wiem jak to wytrzymałam, ale nie to jest teraz najważniejsze. Podczas gdy oglądałam jakiś strasznie nudny film do salonu doszedł dźwięk dzwonka. Nie wiedziałam czy mam otworzyć, w końcu to nie mój dom, ale po chwili ruszyłam w kierunku drzwi. Delikatnie nacisnęłam klamkę i uchyliłam lekko drzwi. Po drugiej stronie stała kobieta, miała no może... trzydzieści, czterdzieści lat. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się ciepło.
-Dzień dobry. Jest Harry?-spytała ciągle się uśmiechając.
-Nie. Przykro mi. Nie ma go.
-A nie wiesz kiedy wróci?
-Nie. Niestety.
-A mogę tu na niego poczekać?
-Oczywiście. Proszę. -wpuściłam kobietę do środka. Usiadła na kanapie ciągle mi się przyglądając
-Jesteś jego dziewczyną?-spytała. Zmurowało mnie. Nie spodziewałam się takiego pytania.
-Harry'ego? Nie... Nie jestem jego dziewczyną. -odpowiedziałam lekko się jąkając.
-Przepraszam. Nie powinnam była pytać .
-Nic się nie stało.-uśmiechnęłam się a ona to odwzajmniła.
-Jestem Gemma. Mama Harry'ego.
-Megan... Megan Scott.
Rozmawiałyśmy tak dobrą godzinę. Polubiłam ją jest bardzo miła, fatalnie inna niż Harry. Naszą rozmowę przerwały otwierające się drzwi z których wyłonił się wcześniej wspomniany Harry.
-Mama? Co ty tutaj robisz?- spytał wyraźnie zszokowany widokiem kobiety siedzącej na kanapie.
-Przyjechalam cię odwiedzić. Nie cieszysz się?
- Cieszę... Cieszę, ale mogłaś mnie wcześniej uprzedzić
-Wiem, wiem i przepraszam.
-Megan, idź do pokoju chce zostać z mamą sam. Powiedział nie wyrażając żadnych emocji. Bez żadnych ale ruszyłam w kierunku miejsca podanego przez Harry'ego.
----- Perspektyw Harry'ego -----
Gdy Megan wyszła już z salonu usiadłem na przeciwko mojej matki.
-Mamo to nie jest odpowiedni moment na odwiedziny.
-Synku, ja wiem, że masz problemy, ale ja chcę ci tylko pomóc.
-Ja rozumiem, ale naprawdę byłabyś bardziej bezpieczna w domu, w Holmes Chapel.
-Dobrze, wrócę do domu, ale dopiero jutro.
-Bardzo się cieszę. -uśmiechnąłem się do niej a ona to odwzajemniła.
-A Megan?-spytała.
-Co Megan?- nie wiedziałem za bardzo o co jej chodzi.
-Skoro ja tu nie jestem bezpieczna to co z nią? Coś jej się może stać?
-Jej? Raczej nie. Ona nie z tym nic wspólnego.
-Aha... Właściwie co ona tu robi?-i co ja mam jej na to odpowiedzieć?
-... Yyy... Spłaca długi-powiedziałem cicho, nie patrząc w jej stronę.
-Co? Jakie długi? O co chodzi?
-Nie ważne...
-A właśnie, że ważne Harry. Co ty jej robisz? Jakie długi?
-Nic jej nie robię! Jej brat się wkopał w niezłe bagno, a ona pomaga mu to spłacić.
-Jak ją skrzywdzisz, to nie ręczę za siebie. to naprawdę dobra dziewczyna. Polubiłam ją. -powiedziała stanowczo.
-Nie mam zamiaru jej nic robić. po prostu...- nie zdąrzyłem dokończyć, bo do salonu wparował spanikowany Louis.
-Harry, policja już wie. Szukają nas.

2 komentarze: